Już w piątek okazało się, że sobotnie prognozy szlag trafił. W niedzielę za to miało dmuchnąć jakieś 21km, niby to nic ale zawsze jakaś nadzieja na parę ślizgów. Zjechaliśmy się do Stodół około 11.00 no i byliśmy w szoku. Liczba wiary surferskiej jaka pojawiła się nad rybnikiem była co najmniej zjawiskowa. Ponoć ludzie z Poznania przybyli – istny szok! Sam Japa, który niespodziewanie pojawił się u nas, stwierdził, że jeszcze takiego narodu w Rybniku nie widział. Widać nie tylko nasza ekipa jest tak wygłodniała. Na wodzie pojawiły się też i pierwsze kajty! Kolejne przyjemne zaskoczenie zaczęło się już ok. południa. Okazało się, że prognozy pomyliły się co do prędkości na naszą korzyść :-) i zamiast 21km dmuchało spokojnie 25km a to już szaleństwo konkret. Chyba nie było gogusia, który zszedłby z wody niezadowolony, a niejeden kończył z łapami do kolan! W końcu sam Małek nie wytrzymał i wszedł na wodę żeby pokazać jak to się robi po olimpijsku. A było na co popatrzeć! Tym przyjemniej było, że w końcu zjechała się większość naszej ekipy. Zabrakło jedynie Adama a Marcin z zaawansowaną grypą zjawił się żeby pokibicować. Wielkie pozdro dla wszystkich przyjezdnych i lokalesów, zapraszamy znowu.
Surfuj po więcej: galeria cz. I | galeria cz. II | galeria cz. III |